poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Jesenik

Rynek, fontanna na środku placu, budynki, kilka fotek. Nic szczególnego. Nic charakterystycznego. Fakt. Szybkie zwiedzanie i jazda do jaskini zwanej "Jaskyniě na Pomezí".
Byłam, widziałam, zaliczyłam. To tyle. ;)

Odwiedź galerię zdjęć.

Kawa w Zlaté Hory i Kopalnia złota

Ten dzień był ostatnim naszej trzydniowej wycieczki. Z rana wylądowaliśmy w czeskim mieście zwanym Zlaté Hory. Standardowo poranny relaksik przy kawie w jednej z tamtejszych restauracji. Naszym kolejnym celem była kopalnia złota.
Kopalnia nie wygląda jak zwykła kopalnia. Stoją wiatraki napędzane wodą. Z przewodnikiem można zobaczyć wiatraki od wewnątrz i posłuchać jak kiedyś odbywało się wydobywanie, oczyszczanie i oddzielanie złota z ziemi. Ja to wszystko przegapiłam bo wciągnęło mnie fotografowanie. Wlazłam na gorę, gdzie ponoć można było wejść tylko z przewodnikiem. Niestety, pan był nieugięty i kazał zapłacić 4zł. za "zwiedzanie". Płacąc utyskiwałam, że muszę płacić za nic, ponieważ nie słyszałam ani słowa z jego opowieści i nie byłam w środku w wiatrakach. Pan ugiął się na tyle, że opowiedział pokrótce od nowa dla nas/mnie historię, pokazał pozyskane złoto znajdujące się w próbówce. Nawet dał unieść sztabkę złota, żeby zobaczyć jak bardzo może być ciężki taki mały klocek. Ponoć nie było to prawdziwe złoto tylko inny metal pomalowany na kolor złoty. Miało to odzwierciedlać wielkość i wagę prawdziwego złota. Byłam zadowolona bo nie zapłaciłam za nic. :)
A! O mały włos bym zapomniała napisać, że bawiłam się w "poszukiwacza" złota. Można było wziąć do ręki okrągły talerz, nabrać na niego piasku i płucząc wypatrywać cennego metalu. Coś tam błyszczącego wynalazłam w tych kamykach, ale czy to złoto? Szczerze wątpię. E tam. Liczy się zabawa. :)

Kolejny cel: Jesenik

Odwiedź galerię zdjęć.

Złoty Stok i kopalnia złota

Następnego dnia wybraliśmy się do Złotego Stoku do Kopalni złota. Na miejscu chcieliśmy wykupić pakiet zwiedzania kopalni wraz ze spływem podziemnym łodzią, ale ze względu na duże zainteresowanie – długi weekend – trzeba było dokonać wcześniejszej rezerwacji telefonicznej więc zakupiliśmy bilet tylko na trasę pieszą.
Płukanie złota sobie darowaliśmy bo mieliśmy zaledwie kilka minut do startu, poza tym nie wydawało mi się to nic szczególnie ciekawego. Za tą przyjemność trzeba było zapłacić, chyba z 6zł – o ile mnie pamięć nie myli.
Na początku trasy można spotkać siedzącego gnoma oraz alchemika stojącego za stołem, na którym leżą jego specyfiki. W sztolni można zobaczyć ponoć jedyny podziemny wodospad. W tym miejscu jest dość ciemno, a wodę oświetlają czerwonym światłem – niezbyt ciekawy pomysł. Sam wodospad nie jest duży i patrzy się na niego z boku.
Idąc dalej, przechodzi się przez tak zwany „chodnik śmierci”, na który należy wejść po dość stromych, metalowych schodach – historii jego nazwy nie zdradzę. :) Dla mnie bardziej śmiercionośne były owe schody. :) Na koniec wywożą turystów czerwonym tramwajem na zewnątrz.
Zwiedzanie odbywa się w dość wesołej atmosferze, za którą można podziękować przewodnikowi, który w ciekawy aczkolwiek żartobliwy sposób snuje swoją opowieść.

Następny nasz kierunek tego dnia to: Paczków i jezioro Paczkowskie. Ale o tym w następnym poście.

Złoty Stok jest na Dolnym Śląsku. Bardzo łatwo tam dojechać kierując się na Paczków.

Miasto oferuje również park linowy, wspinaczkę alpinistyczną, zjazd na linie. Za to ostatnie życzą sobie 50zł. za zjazd na odcinku 15 metrowym. Ech… przesadnie drogo jak na tak krótki odcinek.

Kopalnia jest czynna latem codziennie w godzinach 9:00 – 18:00. Cena biletu 15zł. za osobę dorosłą.

Do takich miejsc zalecam brać ciepłą odzież pomimo panujących upałów na zewnątrz.

Odwiedź galerię zdjęć. 

Głuchołazy

Cóż... za wiele nie napiszę o tym mieście, ponieważ miasto nie było w planie naszego zwiedzania. Leżało na trasie naszej wycieczki. Głupio było go nie zobaczyć choćby przez chwilę. Pokręciliśmy się standardowo tu i tam, potem w samochód i w drogę do Czech.

Odwiedź galerię zdjęć. 

Otmuchów i jez. otmuchowskie

Miasto Otmuchów to kolejna mała dziura. :) Jezioro spore, ale dalej od Nysy niż jezioro Nyskie. Weszliśmy na punkt widokowy, pstryknęliśmy kilka fotek na pamiątkę, pokręciliśmy się i pojechaliśmy nad następne jezioro - Paczkowskie.

Odwiedź galerię zdjęć. 

Paczków i jez. Paczkowskie oraz wieża widokowa

Po kopalni złota w Złotym Stoku udaliśmy się na zwiedzenie Paczkowa. Jest to naprawdę malutka mieścina. Ma niecałe 8tys. mieszkańców (sprawdziłam w internecie :) ).
Usiedliśmy przy stoliku pod parasolem lokalnej cukierni. Ja zamówiłam sobie kawę i ciastko. Było smaczne, ale się przesłodziłam... Potem wlokłam się za znajomymi i utyskiwałam, że mnie mdli. haha
Wdrapaliśmy się na wieżę skąd można było zobaczyć z lotu ptaka całe miasto i jego okolice. Obejrzeliśmy jeszcze kilka zabytków, które oferuje miasto i udaliśmy w podróż powrotną do Nysy. Po drodze oczywiście zahaczając o jezioro Paczkowskie. Jakże można było by opuścić coś takiego. :) Jezioro jest dość spore, ale nikt tego dnia tam nie pływał. Ludzi było mało. Prawdopodobnie ze względu na już dość późną porę dnia. Większość to wędkarze. Dookoła jeziora jest zbudowany wielki wał, na który trzeba wejść po schodach.  Kilka pamiątkowych fotek i heja w drogę tym razem nad jezioro Nyskie.
Znajomi się kąpali w jeziorze - ja, gapa, nie wzięłam stroju kąpielowego więc siedziałam chwilę na pasku i pilnowałam dobytku. Chwilę, bo może po 10 minutach wybiegli nagle z wody szybko zbierając rzeczy, mówiąc, że za 10 minut odpływa statek. Cóż, nawet nie miałam kiedy się zastanowić czy w ogóle chce płynąć tym statkiem. Zanim się obejrzałam, trzymałam w ręku paragon zakupu biletów w dłoni i kierowałam się w stronę trapu. Pływanie zawsze jest dla mnie nieco nudne. Porobiłam kilka zdjęć, pooglądałam otaczający nas pejzaż, a resztę rejsu przegadałam ze znajomymi. Na lądzie usiedliśmy na tarasie lokalnej restauracji zjadając frytki. Byliśmy wygłodniali więc po drodze zaparkowaliśmy przy przydrożnej restauracji. Ofertę mieli baardzo bogatą, mianowicie oferowano gyrosa z frytkami i surówką. To ich całe menu. :) Kolega jest na diecie więc nie było to jedzenie dla niego. Postanowił zamówić sobie herbatkę ziołową. Ale się zdziwił, jak pani powiedziała, że herbaty nie maja w ogóle. Obiad kosztował nas 13zł. Ciężko było nam się nim najeść. Woleliśmy zrobić zapasy w Kauflandzie znajdującego się nieopodal naszego ośrodka.
Od razu po powrocie do "domu" rozpaliliśmy grilla. Siedzieliśmy do późna rozmawiając, sącząc piwo i zajadając kiełbaski. :)

Odwiedź galerię zdjęć. 

Zamek w Mosznej


Zamek w Mosznej jest, jak można przeczytać w Internecie, jednym z  najpiękniejszych zamków w Polsce. W rzeczywistości jest mniejszy niż na zdjęciach. Robi wrażenie – to trzeba przyznać. Jest taki… niepolski. :) Patrząc na niego mam wrażenie jakby on stał w Szkocji czy Anglii.
Leży koło Opola. Dojazd jest tam dość prosty. Ale i tak najlepiej z GPSem.

To moja druga wizyta w tym miejscu. Wcześniej byłam na plenerze fotograficznym więc miałam nie tylko możliwość oglądania go z zewnątrz ale i wewnątrz. Do zamku przybudowana jest oranżeria. W pobliżu znajduje się stadnina koni.

Na stronie zamku można przeczytać:
Wstęp na teren pałacowo parkowy: bilet ulgowy 3 zł; bilet normalny 5 zł
Zwiedzanie zamku z przewodnikiem: bilet ulgowy 5 zł; bilet normalny 8 zł

Nikt przy wejściu do parku nie kazał płacić za wstęp, także tych informacji nie potwierdzę. Natomiast zwiedzanie jest w godzinach 14:00 i 15:00 w dni robocze oraz w dni świąteczne 14:00, 15:00 i 16:00.
Nie napalałabym się na zwiedzanie wnętrza. Skromnie urządzone. Jak na mój gust - pusto.

W drodze powrotnej oczywiście trzeba było zobaczyć jezioro Nyskie. I muszę przyznać, że robi wrażenie. Koło jeziora można rozłożyć namiot a obok postawić samochód, zrobić grilla. Są też domki i pokoje do wynajęcia. W szczycie latem jest to pewnie problem. My nie znaleźliśmy żadnego lokum od zaraz przy jeziorze. Tego można było się spodziewać: woda, słońce, lato, długi weekend. W bagażniku postawiliśmy laptopa z dostępem do Internetu i szukaliśmy wolnych pokoi. Śmiałam się, że stoimy we trójkę i patrzymy wgłąb bagażnika jak policjanci z CSI w momencie przesyłania odcisków palców podejrzanych do biura. Hehe
Znaleźliśmy wolne pokoje w Młodzieżowym Ośrodku w Nysie. W drodze zrobiliśmy zakupy na kolację w Biedronce i pojechaliśmy na nocleg.

Młodzieżowy Ośrodek ma pokoje 2, 3 i 4 osobowe. Za jedną noc w pokoju 4os. zapłaciliśmy zaledwie 25zł./os. W pokoju prócz standardowych mebli jest też telewizor. Na parterze do dyspozycji wyposażona dość dobrze kuchnia. Mnie ucieszyła mikrofala, z której i tak nie skorzystałam. :) Na piętrze WC i łazienka. Na terenie ośrodka stoi pokaźnych rozmiarów grill zrobiony z wielkiego kwietnika, na który obniża się okrągłą kratę za pomocą korbki. Dość ciekawie pomyślane. Obok grilla jest odgrodzona drewnianym parawanem część posesji, gdzie można spokojnie zjeść i uniknąć ciekawskich spojrzeń przechodniów. Wielkim minusem jest to, że kilkadziesiąt metrów dalej są tory kolejowe. Pechowo dostaliśmy pokój w widokiem na tory. :) Najgorzej było rano. Proponuje prosić pokój od drugiej strony, aby uniknąć hałasu.

Odwiedź galerię zdjęć. 

NYSA - muzeum, wystawa fotografii, czarownice oraz jez. Nyskie

Tak. To był dobry weekend. Spędzony jak zawsze ciekawie i bezstresowo.

W piątek pracę skończyłam późno, bo o 23:00 więc po przyjściu do domu zjadłam kolację i na szybkiego wrzuciłam kilka rzeczy plus kosmetyki do torby podróżnej. Jak się później okazało, miałam za mało bluzek przez co musiałam sobie przeprać jedną, aby mieć w czym chodzić. Nie wzięłam również piżamy, szczoteczki do zębów i klapek do przemieszczania się po pokoju. Nie wiem jak ja się spakowałam...
Ale dałam radę. :)

Z domu wyjechałam wcześnie rano. Pociąg miałam o 7:52. Dojechałam do Brzegu, gdzie spotkałam się z koleżanką Kasią z Gliwic i Robertem, który obecnie pracuje w Kępnie. Zapakowałyśmy się do samochodu naszego kolegi i heja w drogę. Cóż wtedy jeszcze myślałam, że spędzimy całe trzy dni zwiedzając Nysę.
Na miejscu przywitał nas deszcz. Pojechaliśmy do rynku napić się kawy w jednej z restauracji i przeczekać brzydką pogodę. Pokręciliśmy się po rynku, porobiliśmy trochę pamiątkowych zdjęć. W informacji turystycznej polecono nam Muzeum Nyskie, gdzie można było zobaczyć wystawę fotografii,  wystawę Nic nad zdrowie...” - higiena i zdrowie w przeszłości oraz "procesy czarownic".

Muzeum czynne jest w soboty do 15:00, a wstęp darmowy. Szatnia też (o ile w ogóle jest płatna). :)

Z informacji podawanych na stronie UM Nysa ma wiele atrakcji wartych zobaczenia. Wcześniej pokręciliśmy się po mieście oglądając zabytki leżące nieopodal rynku. Następnie ustaliliśmy, że udamy się do jednego z największych fortów leżących nad rzeką. Gdyby nie mapa pozyskana w informacji turystycznej i dokładne kalkulacje przeszlibyśmy obok niego. Dojście do bramy może jest lepsze niż my wybraliśmy - tego nie wiem. Przedzieraliśmy się przez łąkę pełną pokrzyw. Ludzie tam pracujący potwierdzili, że szukane przez nas miejsce to właśnie to, ale zabytek jest w tej chwili remontowany i nie ma niestety wstępu. Polecili zatem jeden z najładniejszych z całego kompleksu, który znajduje się nieopodal - w parku.
Po około kwadransie naszym oczom ukazała się nieciekawa twierdza. Weszliśmy po schodach na samą górę. Skoro ten był najciekawszy to jak wyglądają inne? Zdegustowani zrezygnowaliśmy z zamiaru obejrzenia kolejnych fortów. Pojechaliśmy do Mosznej zobaczyć zamek.