wtorek, 30 kwietnia 2013

Mołdawia - państwo na skraju Europy, kraj winem płynący

Mołdawia jest stosunkowo młodym państwem, które niepodległość uzyskało po rozpadzie ZSRR w roku 1991. Leży na krańcu europy tuż obok Rumunii. Z turystycznego punktu widzenia mało znana i przez to, można by rzec, nieco egzotyczna. Stolica Mołdawii, Kiszyniów ma do zaoferowania np. Cerkiew Narodzenia Pańskiego, bulwar Stefana III Wielkiego, łuk triumfalny. Kraj słynie z eksportu wina na cały świat. Jednostką monetarną jest lej mołdawski (MDL) i ban (nasz grosz).
Warto również wiedzieć, że przez Mołdawię płynie rzeka Dniestr. :-)

Zdecydowaliśmy się na Mołdawię tylko dlatego, że raczej inne pomysły jakoś nie przypadły do gustu bo albo ktoś tam już był, albo za daleko, albo albo albo... :-)
Żeby się tam dostać trzeba przemierzyć kawałek świata. Dojechaliśmy do Wrocławia autokarem, potem samochodem z ukraińskimi studentami na granicę do Medyki. Tam im podziękowaliśmy za transport, ponieważ przed nami stało ponad sto samochodów co skutkowałoby staniem kilka godzin w kolejce. Przeszliśmy z Medyki do Szehini o dziwo dość gładko przez oba przejścia, ponieważ ludzi było naprawdę niewielu o tej porze nocy (3:00). Z Szehini dostaliśmy się marszrutką do Lwowa w 1h15m (z pominięciem Sądowej Wiszni i Gródka). Czekaliśmy zaledwie kilkanaście minut na transport. Następnie pociągiem nr 86 ze Lwowa do Żmerynki relacji Lwów - Symfieropol, jechaliśmy wagonem kupiejnym. Dalej ze Żmerynki do Mohylewa Podolskiego marszrutką. I w końcu Otaci - Soroka autostopem. W Otaci wylądowaliśmy późnym popołudniem więc nie było już niestety żadnego transportu do Soroki. Został tylko autostop. Dalsza trasa podzieliła się na 3 części: (piszę "podzieliła się", bo to zrządzenie losu ten autostop); najpierw zabrał nas pan swoim autem, którym woził pracowników na roboty budowlane, potem dwaj faceci jadący z kilkuletnią córką i na końcu starsze małżeństwo. Ci ostatni widać było, że są przy kasie, a sukinkoty kazali zapłacić za wykorzystaną benzynę. Mało tego prawie na siłę nas obwozili po mieście pokazując to i owo... I tak za wiele nie było widać bo było już ciemno poza tym byliśmy zmęczeni. No, ale w tym tyle dobrego, że zawiózł nas pod sam hotel w Soroki. Tam po zainstalowaniu się spełniliśmy swoje marzenie: gorąca kąpiel. :-)
Po kąpieli włączył nam się szwendak.Wyszliśmy na miasto celem znalezienia jakiegoś sympatycznego miejsca, gdzie można byłoby spocząć i coś zjeść.